Wojna w Ukrainie: Radio Lwów ostoją uchodźców

We Lwowie oddalonym od granicy z Polską o zaledwie 120 km, nie ma przerwy na sen. Tu życie toczy się o każdej porze dnia i nocy. Zawsze ktoś stoi na warcie i zawsze ma dla kogo. 

Wciąż przybywa potrzebujących opieki i schronienia: wycieńczonych podróżą, wychłodzonych i głodnych. Często bez bagażu, tylko w tym, w czym udało się uciec. Punkty pomocowe działają non stop. 

W ciągu zaledwie trzech tygodni liczba mieszkańców Lwowa wzrosła o niemal 50 procent – w 500-tysięcznym mieście schronienie znalazło około 200 tysięcy Ukraińców uciekających przed wojną. Lwów stał się punktem przesiadkowym – uchodźcy ze wschodu mogą tu dostać się do pociągów i autobusów odjeżdżających do Polski, Słowacji i Węgier.

Do Lwowa przyjeżdżają Ukraińcy z całego kraju, ale przede wszystkim z najbardziej dotkniętych atakami miast – Mariupola, czy Odessy.  Część osób zostaje, mając nadzieję na przeczekanie wojny i powrót do domów. 

W ostatnich dniach specjalnym pociągiem przywieziono do Lwowa dzieci ewakuowane z domów dziecka w Zaporożu. Schronienie znalazło tu 130 małych Ukraińców w wieku do 5 lat. Wśród nich są też dzieci, które trzeba było ewakuować po raz drugi. Wcześniej zostały uratowane z Mariupola, a teraz to Lwów stanowi ich dom tymczasowy.

Wybudowana na Euro 2012 Arena Lwów jest obecnie wielkim ośrodkiem pomocy humanitarnej. Tu uciekający przed wojną otrzymują ubrania, mogą zjeść i odpocząć chwilę przed dalszą podróżą.

Do tej pory pomoc na stadionie otrzymało co najmniej 10 tysięcy osób, ale liczba ta cały czas rośnie. Co prawda stadion nie jest miejscem noclegowym, ale uchodźcy uzyskują tu każdą inną niezbędną pomoc po wielogodzinnej, czasem kilkudniowej podróży. Na miejscu otrzymują także wsparcie medyczne, wózki inwalidzkie, kule, czy nosidełka dla dzieci. Wszyscy uchodźcy mogą też skorzystać z opieki psychologów i terapeutów. 

Po ostatnich wydarzeniach władze miasta spodziewają się, że w najbliższych dniach liczba rodaków chcących przybyć do Lwowa będzie tylko rosła.

By przebywającym w tym mieście, także przybyszom z innych części Ukrainy ułatwić znalezienie bezpiecznego miejsca, dziennikarze lokalnego portalu zahid.net opracowali interaktywną mapę schronów. Widać na niej setki punktów, w których można się ukryć w razie zagrożenia. Jest ona aktualizowana na bieżąco.

Wszyscy mają pełne ręce roboty. Wiele prywatnych mieszkań gromadzi zapasy żywności oraz odzież, które później są przenoszone do punktów pomocowych.

Takich punktów jest wiele we Lwowie. Rozstawione namioty, do których można wejść żeby się ogrzać i dostać ciepły posiłek.

Dziennikarki Radia Lwów  Teresa Pakosz i Maria Pyż mimo wielu spontanicznych działań w ciągu dnia oraz zadań jakich się podejmują, by pomagać gdzie tylko można, nadal prowadzą sobotnie audycje radiowe, informując o sprawach najważniejszych i promując pracę wolontariatu, w który angażują cały swój czas i serca.

Nadal zachęcają do wpłat na rzecz osób, które z różnych względów ze Lwowa nie wyjadą, jak i tych które wciąż zmierzają jeszcze do miasta. 

Kuchnie polowe na ulicach Lwowa to ratunek dla wychłodzonych ludzi, którzy często przemierzali pieszo wiele kilometrów przy minusowej temperaturze zanim dotarli do Lwowa.

Wszyscy potrzebują rzetelnych i sprawdzonych informacji. W udzielanych wywiadach, które można znaleźć w internecie np na “w Realu24”, redaktorki podkreślają, że najlepiej opierać się na informacjach ze stron rządowych lub strony miasta Lwowa. Oprócz Marii i Teresy Radio Lwów angażuje jeszcze 18 osób i wraz z nimi bez końca sortują i pakują paczki wysyłane do innych regionów Ukrainy, czy dostarczają do wielu punktów dla uchodźców w samym Lwowie. Zespół radia opiekuje się także setką dzieci umieszczonych doraźnie w szkołach. Lekcji przecież nie ma. Budynki dpełniają teraz inne zadanie. 

Nadal działa polskie harcerstwo i Towarzystwo Miłośników Lwowa, kto żyw stara się jak może, a i tak wyzwań i potrzeb jest naprawdę niezliczona ilość. 

O tym, co dzieje się w mieście każdego dnia możemy też przeczytać z “Wojennych notatek nieuczesanych”, które na swoim facebookowym profilu publikuje Teresa Pakosz. Jej przekaz jest szczególny, wyważony emocjonalnie, ale daje się odczuć jak bardzo jest zaangażowana w to co robi. 

Z relacji osób, którym udało się dotrzeć do Polski dowiadujemy się, że we Lwowie, gdzie jeszcze jest relatywnie spokojnie, syreny alarmowe słychać mimo wszystko wielokrotnie w ciągu doby. Od godz. 20 do godz. 7 rano trzeba siedzieć w domu i nie można włączać światła. 

W bankomatach często brakuje gotówki, a ścisk w pociągach odchodzących do polskiej granicy jest tak duży, że wiele osób z trudem łapie oddech, a co za tym idzie, zdarzają się omdlenia osób starszych. Na peronach często zostają bagaże, które nie zmieściły się już do pociągu. Błąkają się opuszczone psy i koty, których nie udało się zabrać. 

W tych okolicznościach Lwów i jego bohaterowie,
którzy mimo wszystko pozostają na posterunkach,
budzą szczególny podziw i zapewne znajdą miejsca
w naszych sercach na zawsze.

Tekst: DANUTA ZASADA

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *